Pieniądze na taką działalność zawsze powinny się znaleźć

033_tzmw_koluszki_2048px_20190605.jpg

Bez wsparcia ze strony sponsorów trudno o właściwy rozwój sportu młodzieżowego. Zwłaszcza w tak wymagającym okresie, który przeżywamy z czasie pandemii. Tym bardziej jesteśmy wdzięczni takim przyjaciołom, jak przedsiębiorstwo AGAT, które postanowiło nas wspierać pomimo odwołania tegorocznej edycji Treningów z Mariuszem Wlazłym. W rozmowie z nami opowiada o nim Wiceprezes Zarządu i Dyrektor Handlowy - Jacek Justyna.

Dlaczego zdecydowali się Państwo na wsparcie Fundacji Mariusza Wlazłego pomimo odwołania tegorocznej edycji Treningów z Mariuszem Wlazłym?

Wiceprezes Zarządu i Dyrektor Handlowy przedsiębiorstwa AGAT Jacek Justyna: Odpowiedź jest prosta. Do współpracy z Fundacją podchodzimy szerzej, ponieważ to, co robi Mariusz jest super. Taki jest też odbiór treningów przez dzieci, trenerów szkolnych i całe środowisko sportowe. Ten projekt zasługuje na wsparcie i pomoc w tym, aby mógł dalej funkcjonować. Ludzie z nim związani mają potencjał organizacyjny i sportowy, żeby od samego początku dzieci w pozytywny sposób „nakierować”, żeby widziały, że to ma sens. W tych czasach aktywny udział w zajęciach sportowych, nie zawsze jest czymś podstawowym. Sytuacji, która zapanowała w naszym kraju nikt się wcześniej nie spodziewał. My także planowaliśmy ten rok trochę inaczej, jeżeli chodzi o nasze wspólne działania.

Wszyscy ubolewamy, że tegoroczne treningi dla dzieci i młodzieży się nie odbędą. Pan również żałuje, że Koluszki będą musiały poczekać na kolejne treningi z Mariuszem Wlazłym?

- Traktowałem Koluszki jako stały punkt na mapie treningów. Mariusz zawsze podkreślał, że nie może być touru bez Koluszek, co oczywiście dla nas było bardzo miłe i myślę, że szczere. Musieliśmy przełknąć tę gorzką pigułkę, ale tak jak wspomniałem – spotkanie z takimi postaciami jak Mariusz, czy z kilkoma innymi osobami, które dla polskiego sportu wykonują czarną robotę, jest bardzo ważne.

Ile znaczył dla Koluszek przyjazd takiego sportowca jak Mariusz Wlazły?

- Podam przykład. Ostatnio byłem w hali sportowej, na którą w przeszłości uczęszczałem dość często, bo jestem z tych czasów, w których SKS i WF były ważniejsze od matematyki, czy polskiego, i zauważyłem, że siatkówka, która w Koluszkach skończyła się na rocznikach drugiej połowy lat ’60, po Treningach z Mariuszem Wlazłym się podnosi. Dzieci zaczęły grać w siatkówkę na orlikach, pojawiły się dla nich zajęcia, a ostatnio zauważyłem nawet kartki informujące o naborze dziewcząt i chłopców do sekcji. Rozmawiałem także z trenerami i powiedzieli mi, że coś drgnęło. Sam Mariusz zresztą przyznał rok temu, że widzi, iż to inna grupa. Pieniądze są w tym momencie nieważne. One na taką działalność zawsze powinny się znaleźć. Chodzi o to, że te dzieci autentycznie były przejęte. Wiadomo, że wiele wokół tego zainteresowania czyni postać znanych ludzi, którzy coś osiągnęli. Nagle się pojawiają i instruują. Nie oglądamy ich w telewizji, czy daleko z trybun, tylko stoją obok i pokazują jak prawidłowo przyjąć piłkę, jak odbić, czy jak się zachować na boisku. To faktycznie na dzieci działa. Wiem to po sobie. Kiedy zaczynałem grać w siatkówkę w III klasie szkoły podstawowej, mieliśmy bardzo fajnego trenera, który nas do tej dyscypliny „zapalił”. Dzięki niemu był to sport, który przez 15-20 lat wiele dla nas znaczył i ciągnęło nas do niego. Zawsze powtarzam, że jak się człowiek nauczy siatkówki, to zapamięta ją na całe życie, nawet, jeśli nie zostanie zawodowcem. Ona pozostaje z krwią.

Słychać w Pana wypowiedziach, że jest Pan typem sportowca z lat dzieciństwa, który będąc dorosłym człowiekiem i działającym z sukcesami w życiu zawodowym, nadal chce być blisko sportu.

- Ja po prostu lubię coś robić i gdy kolano nie pozwala mi grać w siatkówkę, to jeżdżę na rolkach, albo na rowerze. Jest tak, bo mam właśnie „zaszczepiony” gen sportowca. Teraz najważniejsze, aby zaszczepić go dzieciom, bo on gwarantuje powrót do sportu. Widzę to po swojej córce, która zaczęła jeździć na rolkach mając 4 lata i wciąż do tego wraca. Dzieci trzeba zamiłować do sportu według ich predyspozycji. Nie zawsze uda się wytrenować drugiego Mariusza Wlazłego, czy Leo Messiego, ale ważne, żeby zajęć sportowych było jak najwięcej. W nowoczesnym modelu sportu ważne, aby krąg zainteresowań był jak największy, tak, aby później „wyłowić” z tej grupy tych najlepszych i ich ukierunkować.

Przedsiębiorstwo AGAT pomimo pandemii nie zrezygnowało z działań promocyjnych, a jak radzi sobie na co dzień?

- W naszej branży usług w energetyce (to pojęcie nie tylko związane z prądem, choć tak się najczęściej kojarzy, ale energetyka to także paliwa, wszelkiego rodzaju czynniki, które wpływają na sprawy związane ogólnie z przemysłem energetycznym) radzimy sobie – odpukać – dobrze. Nasze projekty idą bez zakłóceń, funkcjonujemy tak, jakby nic się nie wydarzyło. Oczywiście pojawiają się coraz większe problemy wynikowe, z zamówieniami, ich koszty, sytuacje organizacyjne na budowie, które są w pewien sposób korygowane i wymagają większej ostrożności w kontaktach między ludźmi na budowach, gdzie pracują setki, a czasami tysiące pracowników. To główne problemy. Natomiast biorąc pod uwagę komercyjny aspekt pandemii, na razie nas nie dotknął, aczkolwiek w przyszłym roku branża na pewno zwolni. Sprawy związane z oszczędnościami, korekty, jeżeli chodzi o liczbę inwestycji, firmy wykonawcze, które świadczą usługi dla sektorów strategicznych, to wszystko na pewno odbije się negatywnym echem.

Dziękujemy przedsiębiorstwu AGAT za wsparcie działań Fundacji Mariusza Wlazłego.

Zobacz także