Agnieszka Gonerska: Obiecałam grupom, że do nich wrócę

123_1440x0.jpg

Za kilka miesięcy #WlazlyTeam się powiększy. Trenerka Agnieszka Gonerska zostanie mamą! Po przekazaniu gratulacji odbyliśmy z naszą prowadzącą krótką rozmowę na temat jej grup szkoleniowych.

Na pewien czas zostawiasz grupę młodzików i Mini Akademię Mariusza Wlazłego. Za kilka miesięcy zostaniesz mamą i przez kolejne miesiące skupisz uwagę na swoim własnym podopiecznym. Trudno było zostawić szkolnych wychowanków?

Agnieszka Gonerska: Tak, to prawda. Mój własny podopieczny już daje się we znaki, że jest bardzo ruchliwym dzieckiem. Nic dziwnego, sport odziedziczy w genach po mamie i tacie (uśmiech). Oczywiście, że trudno było zostawić młodzież. W tamtym roku zostaliśmy zamknięci przez pandemię. To był dla nas trudny rok. Teraz to ja ich zostawiam, ale obiecałam, że do nich wrócę.

Jak zareagowały grupy? Też będą tęsknić? Jeden z uczniów - Oliwier podziękował Ci w komentarzu pod postem na naszym fanpage'u.

- Reakcja dzieci jest szczera. Począwszy od łez ze szczęścia i tęsknoty, jak również i rozmyślaniem, kto mnie zastąpi? Dostałam od swoich wychowanków ogromny słój z podziękowaniami. Bardzo fajny gest, serdecznie im za to dziękuje. Oliwier jest inteligentnym chłopakiem. Dużo słucha i dość szybko się uczy. Wiele razy jeżdżąc z nim na turnieje, słyszałam od innych trenerów z naszego województwa, że jest dobrym zawodnikiem.

W grupie młodzików zastąpi Cię doświadczona trenerka Monika Stasiak. Jak ją scharakteryzujesz? Co może wznieść do zespołu nowa prowadząca?

- Kiedy myślimy o nowym trenerze, na myśl przychodzi, że wniesie same zwycięstwa, tak byśmy chcieli. Chłopaki razem z Moniką mają pierwszy turniej za sobą, niestety powinęła im się noga. Natomiast znam Monikę Stasiak osobiście. Całe życie kręci się wokół siatkówki, razem grałyśmy na halowych i piaskowych terenach. Trzymam kciuki za występy i wiem, że wprowadzi dużo dobrej atmosfery do drużyny.

Jak radziła sobie grupa Mini Akademii Mariusza Wlazłego do momentu rozpoczęcia Twojego urlopu?

- Całkiem dobrze. Dzieci, które do nas przychodzą lubią bawić się siatkówką, wiec nie trzeba im tłumaczyć, że jeżeli chcą się czegoś nauczyć, to musi upłynąć wiele czasu. Pamiętam, jak na początku zaczynaliśmy zajęcia, wiele z nich mówiło „ja tego nie umiem”, a teraz przyznaję, że przed moim odejściem nie słyszałam takich słów. Często im przypominaliśmy, że nie da się nauczyć gry w kilka godzin. Trzeba mieć w sobie dużo determinacji i ambicji.

Całą fundacją jeszcze raz gratulujemy!

Fot. Paweł Piotrowski

Zobacz także