Mariusz Wlazły: Nie tylko ja jestem szczęśliwy
Już całkiem dobrze się znają, za nimi pierwsza szkolna wycieczka i premierowe zawody. Mowa o wychowankach IV S, których postęp od początku roku szkolnego obserwuje patron Mariusz Wlazły.
- To pierwsza taka klasa. Jestem szczęśliwy, ale myślę, że nie tylko ja. Wszyscy mogą być zadowoleni. Dzięki dodatkowym lekcjom mamy więcej czasu na pracę z dziećmi, a to sprawia, że możemy kierować się indywidualnym podejściem do każdego z uczniów. Sport daje także możliwość rozwoju charakteru, ambicji, cierpliwości, a więc wszystkich cech przydatnych w życiu. Już na tym etapie jest wiele aspektów, na które należy zwrócić uwagę, aby ukierunkować świadomość dzieci – mówi pomysłodawca projektu Mariusz Wlazły.
Podczas pierwszego startu swoich podopiecznych w ramach Europejskiego Tygodnia Sportu również nie mogło go zabraknąć. Wspierał ich, ale jak podkreślił, ma zaufanie do prowadzących klasę nauczycieli.
- Na zajęciach staram się służyć im swoim doświadczeniem i jeśli dzieci chcą o coś zapytać, to oczywiście jestem otwarty, żeby dzielić się swoją wiedzą. Moja filozofia jest jednak taka, aby nie ingerować w pracę trenerów. Uważam, że są odpowiednimi osobami. Mamy na tyle dużo zajęć, że z każdym dzieckiem możemy swobodnie pracować. Mam nadzieję, że efekty przyjdą już w roku szkolnym. Im dalej w las, tym będzie lepiej – zapewnia.
Założyciel Fundacji nie ukrywa też, że chciałby, aby za rok kolejne dzieci rozpoczęły naukę w klasie pod jego patronatem.
- To pilotażowy program z taką klasą. Jeśli okaże się „strzałem w dziesiątkę”, to chciałbym, by projekt był kontynuowany. Widzę sens tworzenia kolejnych klas, aby zachęcać dzieci i młodzież do naszej dyscypliny – przyznaje.
Fot. Paweł Piotrowski